Rozwód jest przejawem samolubnego myślenia dorosłych, którzy w pogoni za własnym szczęściem, zapominają o szczęściu najmłodszych. Cóż, aspekt związany z wpływem rozwodu na wychowanie dzieci, nie wywołuje ogólnonarodowej debaty. W kontekście rozpadu małżeństw schodzi na drugi plan. Na czoło zaś wychodzi “prawo dorosłych” do poszukiwania nowego partnera (-rki). Praktyka pedagogiczna pokazuje jednak, że jedną z najważniejszych przyczyn pojawienia się problemów wychowawczych, jest właśnie brak któregoś z rodziców w okresie dorastania dzieci.
Bezspornym faktem jest, że dziecko najlepiej dorasta, mając obok siebie ojca i matkę. Nieobecność rodzica zwiększa ryzyko pojawienia się różnych patologii w zachowaniu. Dziecko wychowywane w klasycznej rodzinie, nawet gdy opiekunowie preferują tzw. „bezstresowe wychowanie” (przynajmniej w umiarkowanej formie), lepiej jest przygotowane do przyszłego życia, niż dorastające w rodzinie rozbitej (mowa o pewnej zarysowującej się tendencji, która oczywiście nie wyklucza wyjątków).
Olbrzymie znaczenie odgrywa tu kwestia praktyczno-materialna i fakt wspólnego dzielenia się opieką i utrzymaniem dzieci. Słowem – we dwoje łatwiej jest wychowywać, niż samemu. Na przykład, samotne matki znajdują się w o wiele gorszej sytuacji. Gdy dodatkowo są to kobiety słabiej wykształcone i gorzej sytuowane problem staje się jeszcze bardziej jaskrawy. Aby utrzymać dzieci imają się różnych stałych lub dorywczych prac, co pochłania im mnóstwo czasu. Dzieci pozostawione są zaś same sobie – ich edukacją zajmuje się ulica. W momencie wejścia przez nich w wiek dojrzewania jest już praktycznie „po sprawie”. Rozpoczyna się okres buntu: papierosy, alkohol, narkotyki, grupy przestępcze, wagary itp. Ten schemat jest dość powszechny i powtarzalny.
Oczywiście niebagatelne znaczenie ma tu również zachwianie prawidłowym rozwojem emocjonalnym, który jest pokłosiem źle funkcjonującej rodziny, nie dającej dziecku ciepła i spełnienia. Ojciec i matka mają także wpływ na ukształtowanie się określonego systemu wartości i wprowadzają dziecko w odpowiednie role społeczne. Zazwyczaj lepiej lub gorzej, ale uczą też pewnych sprawności moralnych (miłości, poświęcenia itp.). Brak rodzica prowadzi do zachwiania tradycyjnym systemem postrzegania świata. Dzieci w takich domach często buntują się przeciwko religii, tradycyjnym normom itp. Jakby miały żal do świata, że coś ich ominęło.
Już ze względu na tych kilka spostrzeżeń dorośli powinni w swoich planach życiowych uwzględniać szczęście własnych dzieci, a nie patrzeć tylko na czubek własnego nosa. Niewątpliwie wymaga to więcej poświęcenia, tolerancji, cierpliwości i przede wszystkim zaprzestania myślenia kategoriami własnego ja.