Wrodzona dobroć sprawia, że malec ma już na starcie niejako wyższy status moralny, niż „zdeprawowani” przez chrześcijańską kulturę rodzice i nauczyciele. O ile w przeszłości wychowanie sprowadzało się do podporządkowania popędów rozumowi, to teraz mamy do czynienia z odwrotnym zjawiskiem - nie krępowania naturalnych popędów. Takie podejście wcześniej czy później musi zaowocować prymitywnym hedonizmem moralnym. Poglądy takie bądź zbliżone nazywano naturalizmem pedagogicznym. (Krytyczną analizę poglądów bliskich lub tożsamych z naturalizmem przedstawia dr Barbara Kiereś w doskonałej pracy: "O personalizm w pedagogice. Studia i szkice z teorii wychowania", Lublin 2009. )
Ruch nowego wychowania
Od czasów Rousseau naturalizm pedagogiczny i „kult dzikusa”, „naturszczyka”, stopniowo i regularnie zaczyna podcinać korzenie tradycyjnej pedagogiki. Silniejsze wpływy dało się zauważyć na przełomie wieku XIX i XX. Powstał wówczas ruch „nowego wychowania”. Za jego początek uważa się głośną książkę Ellen Key (1849 – 1926), pt.:„Stulecie Dziecka”. Ten populistyczny manifest odbija się szerokim echem w świecie. Zawarte tam idee znajdują odzwierciedlenie w pismach wielu pedagogów. Wśród większych nazwisk warto wymienić: J. Deweya – wyznawcy pragmatyzmu, który podłożył podwaliny pod szkolnictwo amerykańskie - czy europejskich pedagogów w rodzaju: C. Freineta czy O. Decroly.
„Porządek szkolny” - obwieszcza E. Key - jej „metoda”, jej „system”, karność wynoszone pod niebiosy przez przedstawicieli szkoły – z mojego punktu widzenia stanowią właśnie jej wady” [2]. Szwedzka feministka kładzie akcent na indywidualizm (jak gdyby klasyczna pedagogika rzeczywiście go tłumiła, a w historii nie było żadnych nietuzinkowych postaci) i swobodę (czytaj: samowolę) w wychowaniu. Opowiada się za zniesieniem klas, wolnością wyboru przedmiotów (choć przecież nie można decydować o wyborze czegoś, czego się nie zna!). Wszelki „zakaz” interpretowany jest tu jednostronnie, jako przyczyna tłumienia wolności dziecka.
Psychologie współczesne
W podstawowe założenia naturalizmu pedagogicznego idealnie wstrzeliła się psychoanaliza Zygmunta Freuda. Ten kierunek w psychologii podobnie jak naturalizm akcentował negatywny wpływ wszelkich zakazów w wychowaniu. Schemat wymyślony przez Freuda wyglądał tak: z głębi naszej podświadomości kierują nami siły, których blokowanie poprzez zakazy prowadzi do powstania kompleksów, stresów i w efekcie zachowań agresywnych. Rozwiązanie brzmi: jak najmniej zakazów, uwolnić uczucia i przestać tłumić popędy.
Duże wpływy myśli naturalistycznej widać także w psychologii humanistycznej. Gdzie stawiano na tzw. wewnątrzsterowność, rozwój emocjonalny i znaczenie tzw. „partnerskich” relacji.
Postmodernizm pedagogiczny
Powyższe tendencje i prądy ideowe znalazły swój finał w postmodernizmie, który całkowicie zanegował potrzebę wychowania (np. antypedagogika). Dla uzasadnienia takiego poglądu, obok powtórzenia wcześniejszych racji będących konsekwencją przyjęcia określonych założeń filozoficzno-etycznych oraz psychologiczno-socjologicznych, posiłkowano się także argumentacją radykalnie polityczną. Schemat jest prosty: dzieci -podobnie jak niewolnicy, robotnicy, kobiety, dewianci, a nawet zwierzęta – są prześladowane. I dlatego muszą odzyskać należne sobie prawa, które utraciły w tradycyjnym społeczeństwie patriarchalnym. Chodzi więc o swoiście pojętą ēgalite, dzięki której dzieci zdobędą w społeczeństwie status dorosłych.
Postulaty odnośnie praw dzieci, zgłaszane przez antypedagogów, muszą budzić zdumienie u każdego zdroworozsądkowo myślącego człowieka. Szlaki w latach siedemdziesiątych przecierali Amerykanie. Richard Farson, amerykański psycholog, napisał w 1974 roku książeczkę: „Prawa człowieka dla dzieci. Ostatnia mniejszość”. Przedstawił w niej katalog praw przynależnych każdemu dziecku, a wśród nich m.in. prawo do: samowychowania, do życia bez kar cielesnych, wolności seksualnej, działalności gospodarczej i działań politycznych (udział w wyborach itp.)[3].
Można odnieść wrażenie, że kolejne ogłaszane manifesty antypedagogiczne są coraz bardziej radykalne. Hubertus von Schoenebeck na początku lat osiemdziesiątych, powtarzając prawa wymienione już przez swoich poprzedników, udoskonalił ten katalog, domagając się między innymi prawa do wyboru przez dziecko grupy religijnej czy własnego imienia [4].
Jak widać idee bliskie naturalizmowi pedagogicznemu są żywe do dzisiaj. Charakteryzują się łatwością dostosowywania do nowych warunków oraz stają się coraz bardziej radykalne.
Przypisy:
1.Jan Jakub Rousseau, Emil, cyt. za: Źródła do historii wychowania, część II, wybór i objaśnienia Stanisław Kot, przekł. T. Jaroszyński,Warszawa 1930, s.85
2. Ellen Key, Stulecie dziecka, tłum. I. Moszczyńska, Warszawa 1907, s.179.
3.Cyt za: Tomasz Szkudlarek, Bogusław Śliwierski, Wyzwania pedagogiki krytycznej i antypedagogiki, Kraków 1992, s. 97 – 98.
4.Cyt. za: Hubertus von Schoenebeck, Antypedagogika: być i wspierać zamiast wychowywać, Warszawa 1994., przekł. N. Szymańska, s.142-143