Litość – (łać. misericordia – litość, miłosierdzie, współczujące serce) specyficzny rodzaj smutku, pojawiający się pod wpływem cierpienia, spotkającego innych ludzi. Przejawem moralnej dysfunkcji jest brak litości, polegający na braku reakcji na cierpienia innych, a nawet - w skrajnych przypadkach - sprawianie bólu i swoiste rozkoszowanie się tym faktem.
Innym przejawem wadliwego podejścia do nieszczęść bliźnich jest eliminowanie ich z pola widzenia, kierowane niekiedy wzniosłymi pobudkami, które wiążą się z łamaniem podstawowych zasad moralnych (fałszywa litość). Jednak pod wpływem pracy wychowawczej omawiana cecha powinna przeobrazić się w cnotę miłosierdzia.
NEGACJA LITOŚCI
Odrzucenie i swoista pogarda litości miała w literaturze filozoficznej swoich apologetów. Sztandarową przykładem jest tu twórczość Fryderyk Nietzsche’go. Prowadził on otwartą walkę z uczuciem litości, uważając ją za największy występek, a „winą” za nadanie jej zbyt wysokiej rangi obarczał chrześcijaństwo.
Według Nietzsche’go, litość działa na ludzi „depresyjnie”. Dodatkowo jednostki silne muszą pochylać się nad słabymi i pomagać im, zamiast dbać o rozwój swojego „nadczłowieczeństwa”. Najlepszym rozwiązaniem w takiej sytuacji jest zatem pozbycie się słabych („Słabi i nieudani niech szczezną: pierwsza zasada naszej miłości do ludzi. I pomóc należy im jeszcze do tego”. Antychryst, przeł. L. Staff, s. 7) i żebraków („Żebraków należałoby jednak całkowicie usunąć! Zaprawdę, gniewa to, gdy im się daje, i gniewa, gdy im się nie daje” Tako rzecze Zaratrustra, tłum. W. Berent, s. 100).
Na płaszczyźnie psychologiczno-etycznej brak litości jest prostą konsekwencją braku cnoty miłosierdzia i charakteryzuje się swoistą apatią oraz niedorozwojem, bądź przytłumieniem uczuć. Przyczyny takiego stanu rzeczy mogą tkwić w czynnikach organicznych, ewentualnie wiązać się z dużymi błędami wychowawczymi. W sytuacjach granicznych może wykształcić się dodatkowo wada okrucieństwa, która popycha człowieka do wymierzania kary, nieproporcjonalnej do winy (bez litości). Z kolei upodobanie w zadawaniu bólu jest przejawem psychopatii (dawniej: bestialstwo). W takim przypadku mamy do czynienia z całkowitym stłumieniem litości, co w przypadkach jednorazowych może wynikać ze szczególnych okoliczności, na przykład opanowanie umysłu przez silniejsze uczucia: gniewu, nienawiści, strachu.
FAŁSZYWA LITOŚĆ
Przyczyn tak rozpowszechnionej dziś fałszywej l., można dopatrywać się w powolnym oddziaływaniu na społeczeństwa koncepcji filozoficznych. Na przykład, hedoniści, stawiając na pierwszym miejscu potrzebę odczuwania przyjemności i pozbywania się uczuć przykrych, nie mogli darzyć szczególną sympatią omawianego uczucia. Do postaw wpisujących się w ten nurt należą także idee nawiązujące do stoicyzmu. Stoicy, obawiając się negatywnego wpływu uczuć na racjonalność myślenia, starali się ich pozbyć, dążąc do osiągnięcia stanu apatii. Przeżywanie silnych stanów emocjonalnych nie było zgodne, w tej koncepcji, z naturą. Zrozumiały zatem w tym kontekście jest również brak akceptacji dla litości, co prowadziło do gloryfikacji, na przykład przez Senekę samobójstwa.
W czasach nowożytnych subiektywizm oświeceniowy sprzyjał z jednej strony relatywizacji moralności, a z drugiej utylitarystycznemu podejściu do człowieka. Akcentując „użyteczność” musiano jednocześnie kłaść większy nacisk na „społeczną przydatność” danej osoby i jej „jakość życia”. Niespełnienie tych warunków niezmiennie prowadzi do prostej konsekwencji: eliminowania osób chorych i starych z życia społecznego, które to osoby, z racji swych przypadłości, nie są w stanie „żyć godnie”. Ich cierpienie burzy spokój i poczucie samozadowolenia zdrowych, silnych, młodych i bogatych. Psychologicznie powstaje pokusa „usunięcia” cierpienia z pola widzenia. Być może jest to również podświadoma tendencja do odsunięcia nieszczęścia od siebie. Stąd bierze się społeczna zgoda na zabójstwo ludzi chorych i dzieci (tzw. eutanazja i aborcja). Jan Paweł II takie zachowanie określa mianem „fałszywej litości” i uznaje je za „wynaturzenie”. Zamiast „współczucia” i „solidarności z cudzym bólem” człowiek dąży „do zabicia osoby, której cierpienia nie potrafi znieść (Evangelium vitae, nr 66).
MIŁOSIERDZIE JAKO PRAWDZIWA LITOŚĆ
W tradycji chrześcijańskiej uczucie litości starano się opanować poprzez podporządkowanie go cnocie miłosierdzia. Uczucie smutku z powodu cierpienia innych, staje się tu dopiero zaczynem, zachętą, do uformowania właściwej postawy wobec nieszczęśników. Z samej litości rodzi się więc z czasem świadome działanie. Człowiek nie pozostaje li tylko na poziomie zwykłych poruszeń zmysłowych powstałych pod wpływem obserwowanego cierpienia, ale uruchamia pewne dążenia umysłowe. Na daną sytuację nie patrzy już tylko poprzez pryzmat własnego wzruszenia, ale zaczyna je racjonalizować, poszukując rozwiązań mających źródło w prawym umyśle. Św. Augustyn zauważa, iż następuje to w sytuacji: „gdy okazujemy miłosierdzie zgodnie z wymogami sprawiedliwości, czy to w pomaganiu potrzebującym, czy też przebaczając pokutującym” (cyt. za: św. Tomasz, Suma teologiczna, Miłość, t. 16, Londyn 1967, tłum. A. Głażewski, II-II q.30, a. 3, s. 136).
Miłosierdzie realizowane jest poprzez czyny miłosierne, tzw. jałmużnę (łać.eleemosyna, gr. eleeo - oznacza tyle, co „lituję się”), która w sensie szerszym jest działalnością na rzecz potrzebujących. Innymi słowy: dobroczynność i dawanie jałmużny jest zewnętrznym wyrazem cnoty miłosierdzia. W tradycji katolickiej wyróżniano siedem rodzajów jałmużny cielesnej: „głodnego nakarmić, spragnionego napoić, nagiego przyodziać, bezdomnego przyjąć, chorych nawiedzać, będących w niewoli wykupywać, umarłych grzebać” oraz dodatkowo siedem rodzajów jałmużny duchowej: nieuświadomionych pouczać, będących w wątpliwości dać radę, strapionych pocieszyć, grzeszących upominać, urazy darować, przykrych znosić, modlić się za wszystkich” (cyt. za: św. Tomasz, Suma teologiczna, Miłość, t. 16, Londyn 1967, tłum. A. Głażewski, II-II q.32, a. 2, s. 149).
Prawdziwa litość nie pozbywa się zatem cierpienia wraz z człowiekiem. O ile ta fałszywie pojęta walczy z nim przy pomocy „cywilizacji śmierci”, to miłosierdzie próbuje zjednoczyć się duchowo z osobą cierpiącą („współcierpieć”) i dążyć do odmiany złego stanu lub wykorzystać go do rozwoju duchowego. Miłosierdzie poświęca własny czas, co w przypadku fałszywej litości jest zajęciem niepotrzebnym i jałowym. Dla chrześcijanina jest ono także okazją do zjednoczenia z Chrystusem: „kto przeżywa swoje cierpienie w Panu, bardziej upodabnia się do Niego (por. FLp.3,10;1P 2.21) i zostaje głębiej zespolony z jego dziełem odkupienia dla dobra Kościoła i ludzkości” (Evangelium vitae, nr 67).
Literatura:
F. Nietzsche, Also sprach Zarathustra t.1-3 1883-84, t.4 1891 (Tako rzecze Zaratustra, Gdynia (brak roku), tłum W. Berent); F. Nietzsche, Antychryst, (reprint wydania przedwojennego, brak roku wydania), tłum. L. Staff; Św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, Umiarkowanie, t. 22., Londyn 1963, tłum. ks. St. Bełch (II-II q. 159); Miłość, t. 16, Londyn 1967, tłum. A. Głażewski, II-II q.30, a. 3, s. 136), Suma teologiczna, Uczucia , t. 10., Londyn 1967, tłum. dr. J. Bardan (I-II q. 35, a.8); O. Jacek Woroniecki, KEWII/2, Lublin 1986, s. 22-37
Jan Paweł II, Evangelium vitae, Marek Aureliusz, Rozmyślania, Kęty 1999