piątek, 27 sierpnia 2010

Jak poznać światopogląd nauczyciela naszych dzieci?

Każdy człowiek, a więc i nauczyciel, ma własne poglądy na życie, religię, politykę. Dlatego posyłaniu dziecka do szkoły musi towarzyszyć zainteresowanie rodziców jego formacją światopoglądową.

Stwierdzenie, że ktoś jest dobrym fachowcem - nie wystarczy. Niezależnie czy jest to matematyk, anglista czy polonista, wywiera on trwały wpływ na rozwój intelektualny ucznia, choćby komentarzami, dygresjami czy sposobem interpretacji materiału nauczania.

Wbrew (pseudo)wolności panującej w tzw. demokracji, rodzice – niestety - nie mają wielkiego wpływu na to, jacy pedagodzy uczą ich pociechy. Cóż, na szkoły prywatne nie wszystkich stać (kwestie finansowe), a państwowe zatrudniają nauczycieli o różnych poglądach. Rozwiązaniem mogłaby być edukacja domowa, ale nie każdy ma w sobie tyle determinacji, by się jej podjąć, jak np. prekursor takiego nauczania w Polsce Marek Budajczak.

W ostatnich tygodniach można było znaleźć w internecie narzekania nauczyciela-ateisty, który oburzał się, że musi prowadzać swoich wychowanków na Mszę Świętą. Wydaje się, że w takich przypadkach problem leży gdzie indziej, a mianowicie: dlaczego taki człowiek uczy katolickie dzieci!? Jeśli on chce mieć prawo do tego, aby nie chodzić z uczniami na Mszę Świętą, to katolicki rodzic, powinien mieć prawo, by takiego pedagoga odsunąć od nauczania swojego syna czy córki!

Ale rodzic takiego prawa nie ma i nikt nawet tej kwestii nie dyskutuje. W praktyce szkolnej rzadko jest możliwe, aby wykładowcę, który z różnych powodów nam nie pasuje, pozbawić możliwości wychowania i nauczania naszego dziecka. Dyrektorzy opornie (jeśli w ogóle) reagują na prośby dotyczące zmiany klasy. (Możemy spróbować powalczyć, ale nie gwarantuję sukcesu. Choć nasza determinacja, zagrożenie przeniesieniem do szkoły spoza rejonu, może niekiedy przynieść skutek. )

Powrócimy do głównego pytania tego posta: jak poznać światopogląd nauczyciela? Czy jest praktykującym katolikiem czy agnostykiem? A może ateistą i nihilistą? Zacznijmy od metod “pośrednich”. Nie zawsze odkrywa się on bowiem w taki sposób, jak w przypadku cytowanym wyżej.

W szkołach prowadzonych przez samorządy ważnym znakiem dla nas jest już to, kto sprawuje władzę w gminie (szkoły podstawowe, gimnazja) czy powiecie (szkoły ponadgimnazjalne). Jeśli rządzą ugrupowania lewicowe czy liberalne (i to od kilku kadencji), to możemy spodziewać się obsady szkół „ich ludźmi”. Mechanizm działa następującą: “dyrektorzy z klucza” zatrudniają ludzi bliskich sobie mentalnie i towarzysko. Stąd często dominuje w nich typowo lewicowy “profil osobowościowy”. (Oczywiście jest to tylko jeden z czynników. Nie można wykluczyć, że z różnych przyczyn w takiej szkole znajdą się również nauczyciele "spoza klucza".)

Przy pierwszym kontakcie z daną szkołą zorientujmy się czy w jej  programie są akcenty patriotyczne, religijne (np. okresowa Msza z okazji świąt kościelnych i państwowych). Te elementy mogą nam dużo powiedzieć o tym, czego możemy się spodziewać.

Gdy już poznamy z nazwiska wychowawcę i nauczycieli poszczególnych przedmiotów, porozmawiajmy z nimi osobiście, podpytując dyskretnie o ich poglądy na wychowanie, a może także w aktualnych kwestiach politycznych czy religijnych. Jednak prowadząc te dyskusje musimy postępować delikatnie i roztropnie. Na ogół denerwuje się oni, gdy ktoś wtrąca się w ich kompetencje. W takim przypadku musimy im grzecznie uświadomić, że dziecko nie jest ich, tylko nasze.

Ważnym znakiem są polecane podręczniki. Podstawa programowa jest jedna, ale pisane pod nią książki różnie akcentują poszczególne zagadnienia. Warto przejść się do księgarni i przejrzeć na miejscu kilka podręczników, porównując je z tym proponowanym w szkole. (Jeśli wśród czytelników tego posta są nauczyciele, którzy mogliby wskazać wartościowe podręczniki z poszczególnych przedmiotów, to proszę o wpisy w komentarzach). Najlepiej jednak wychowawców poznaje się po czynach. Podpytujmy dzieci co Pan/Pani mówiła, jak interpretowała dane tematy, komentował/a sprawy ogólne itd.

Poza tym, zwracając uwagę na sprawy światopoglądowe i na przykład biegając na skargi do różnych instytucji kontrolujących placówki oświatowe, bardzo szybko możemy zostać uznani za “nawiedzonych”. Z drugiej strony – wielu dyrektorów czy nauczycieli, chce mieć “święty spokój” i obawia się skarg w instytucjach dla nich nadrzędnych: kuratoriach czy organach prowadzących (samorządy).


Tak czy inaczej nauczyciel powinien mieć autorytet w oczach dzieci (artykuł na ten temat znajduje się tutaj), ale również powinien wzbudzać zaufanie u rodziców. Gdy brak jest zaufania rodzice mają poczucie niesprawiedliwości i rozżalenia z powodu niemożliwości realnego wpływu na profil edukacji ich dziecka.