wtorek, 8 czerwca 2010

Krytycznie o metodach aktywnych

W edukacji klasycznej dominował schemat nauczania oparty na dwóch stałych filarach. Najpierw przekazywano uczniowi konkretną wiedzę. Następowało to bezpośrednio przez nauczyciela (np. wykład) lub pośrednio - poprzez czytany przez ucznia tekst. Na drugim etapie, po tym wstępnym zaznajomieniu się z problemem, uczeń przystępował do jego analizy.

Rozpowszechnione w ostatnich dekadach tzw. metody aktywne polegają na większym lub mniejszym odejściu od tego schematu, a odbywa się to na dwa sposoby. Pierwszy opiera się na swoistym uskrajnieniu zasady poglądowości. Sama zasada, polegająca na wykorzystaniu różnych zmysłów w procesie poznania jest oczywiście pożyteczna. Można i należy posługiwać się zarówno obrazem jak i dźwiękiem w nauczaniu, ale podstawowym celem powinno być zawsze zaznajomienie się z danym pojęciem tak, aby umożliwić dalsze “trawienie” go przez umysł.

Słowem – po etapie ogólnego zapoznawania się z problemem musi nastąpić moment krytycznej jego analizy. Gdy zaś zasada poglądowości służy li tylko uruchomieniu emocji (np. edutaitment, pewne formy pedagogiki zabawy) niejako z pominięciem krytycznej analizy poznanego pojęcia, wówczas mamy do czynienia z propagandą, a nie edukacją.

W celu lepszego zrozumienia zjawiska rozpatrzmy je na przykładzie takich metod uaktywniających jak np. inscenizacje czy sądy nad postaciami. Gdy uczeń zmuszony zostanie do odgrywania postaci, z której poglądami się nie zgadza, wówczas silne emocje mogą doprowadzić do manipulacyjnej zmiany jego przekonań. Mamy wtedy do czynienia ze zjawiskiem “dysonasu” wewnętrznego (por. Pascal Bernardin, Machiavel nauczycielem, Komorów 1997, tłum. P. Kalina, s. 45) Uczeń zmuszony do publicznej obrony poglądu, którego nie akceptuje, będzie nieświadomie dążył do korekty swoich przekonań tak, aby pozbyć się wewnętrznego dysonansu i podporządkować swój punkt widzenia temu, który wyraził publicznie.

Drugi typ “aktywizacji” ma związek z dominującym w filozofii i przekładającym się na różne dziedziny wiedzy subiektywizmem poznawczym i relatywizmem moralnym. W takiej atmosferze uczeń zaczyna wierzyć, że każdy ma własną „prawdę” i własne „dobro”, a „zewnętrzne” narzucanie nawet obiektywnej wiedzy zaczyna być interpretowane jako "forma totalitaryzmu". W konsekwencji zachęcany do “aktywności” czuje się uprawniony do wypowiadania własnego zdania, zanim jeszcze zdobędzie podstawowe wiadomości na dany temat.

Dotyczy to głównie przedmiotów o charakterze humanistycznym, gdzie możliwości interpretacyjne są większe, niż w matematyczno-przyrodniczych. Takim postawom sprzyja rozpowszechniona pedagogika Deweya czy mentalność antypedagogiczna (zgodnie z którą uczeń niejako z natury dysponuje określoną samowiedzą).

Czy w związku z tym metody aktywne powinny zostać całkowicie wyrzucone ze szkół? Ich zastosowanie mimo wszystko ma sens, ale na etapie utrwalania wiedzy (lekcje powtórzeniowe, oczywiście pod warunkiem wyeliminowania z nich elementów manipulacyjnych). Z punktu widzenia wielowiekowej tradycji pedagogicznej aktywność ucznia powinna przejawiać się głównie w pilności, a nie w wykorzystywaniu metod, które działając na emocje tylko maskują lenistwo i pychę.