Do konieczności nauki języków obcych chyba nikogo nie należy przekonywać Dokumenty Unii Europejskiej odnoszące się do polityki edukacyjnej kładą duży nacisk na naukę języków obcych. Wydawać by się mogło, że jest to jeden z nielicznych postulatów (pomysłów), który muszą popierać nawet osoby sceptycznie nastawione do filozofii oświatowej Unii Europejskiej. Jednak przy głębszej analizie tematu można dojść do wniosku, że politycy Unii nawet ten obszar kształcenia potrafili wykorzystać do realizacji swojej polityki.
Znajomość języka obcego sprzyja podniesieniu ogólnego, wszechstronnego rozwoju intelektualnego danej osoby, czy to przez czytanie czy porozumiewanie się w obcym języku. W dokumentach Unii trudno jednak znaleźć wzmiankę o tej funkcji znajomości języków, akcentuje się wyłącznie jego funkcje użyteczno-ekonomiczne oraz wykorzystuje do realizacji celów ideologicznych.
Dwa języki
Komisja Wspólnot Europejskich przyjęła plan działania na lata 2004-2006 w zakresie nauczania języków obcych. Mówi się tam o konieczności nauki przez całe życie, o podniesieniu jakości nauczania, a nawet o potrzebie budowaniu środowiska przyjaznego językom. Oprócz znajomości języka ojczystego każdy obywatel Unii powinien znać przynajmniej dwa języki obce (Komisja Wspólnot Europejskich, Komunikat Komisji Dla Rady, Parlamentu Europejskiego, Komitetu Ekonomiczno-Społecznego i Komitetu Regionów, Bruksela 24.07.2003 r., za stronami internetowymi MENiS). Mowa jest oczywiście o językach nowożytnych. Choć przecież twórcom „nowej Europy” powinno zależeć na wskrzeszeniu języków klasycznych, w których powstały traktaty stanowiące podwaliny Europy. Zainicjowanie akcji na przykład pod hasłem: „Powracamy do korzeni Europy! Poznajemy łacinę!”, wpisywałoby się w pewien logiczny schemat poszukiwania „własnej tożsamości”, powrotu do korzeni itp. Nawet z propagandowego punktu widzenia takie spektakularne działanie byłoby więc uzasadnione.
Niestety, w kluczowych dokumentach unijnych nie ma żadnej wzmianki co do konieczności uczenia młodzieży łaciny czy starogreki. Języki te z punktu widzenia polityki oświatowej UE są nieprzydatne. Można nawet postawić tezę, iż ich powszechne nauczanie mogłoby zachwiać podstawami „Nowej Europy”. Powrót do źródeł mógłby się na przykład zakończyć niespodziewanym odkryciem, że „Nowa Europa” mało ma wspólnego ze „Starą Europą”, że tolerancja nie jest synonimem totalnej akceptacji głupoty i zła, jak nauczają „autorytety”, lecz „zdzierżeniem czegoś”, warunkowym przetrzymaniem, z nadzieją na zmianę postępowania danej osoby. W efekcie nauczanie języków klasycznych, które niewątpliwie sprzyjają ogólnemu rozwojowi intelektualnemu, sprawiłoby, że młode pokolenie „Europejczyków” stałoby się mniej sterowalne, trudniej byłoby je programować przy okazji kolejnych wyborów politycznych. Z tych względów odpowiedź na pytanie: dlaczego nie mówi się o nauczaniu łaciny w dokumentach Unii? - nasuwa się sama.
„Po pierwsze: gospodarka”
Nauczanie języków klasycznych jest w Unii niepotrzebne również z bardziej prozaicznych powodów. Technokratycznie nastawieni politycy unijni uznają po prostu, że są one zbyteczne z ekonomicznego punktu widzenia (tak jakby popieranie ogólnego rozwoju intelektualnego nie służyło gospodarce). Na posiedzeniu w Lizbonie w 2000 roku Rada Europejska określiła strategiczny cel gospodarczy, który ma być osiągnięty do 2010 roku: Gospodarka europejska powinna stać się najbardziej konkurencyjną i dynamiczną w świecie - gospodarką opartą na wiedzy, zdolną do trwałego wzrostu, tworzącą coraz większą liczbę lepszych miejsc pracy i zapewniającą większą spójność społeczną” (Edukacja w Europie: różne systemy kształcenia i szkolenia - wspólne cele do roku 2010. Program prac dotyczących przyszłych celów systemów edukacji, Komisja Europejska, Dyrektoriat Generalny ds. Edukacji i Kultury, tłum. Ewa Kolanowska, Warszawa 2003; za str. intern. MENiS). W ramach tego celu strategicznego wskazano na konieczność wspierania gospodarki w obszarze edukacji. Wśród wielu celów edukacyjnych o charakterze szczegółowym mówi się również o konieczności nauczania języków obcych. W jednym z dokumentów wprost napisano, że języki dają „umiejętności konieczne do osiągnięcia skuteczności na globalnym rynku”. (cyt. już Komunikat Komisji Dla Rady, Parlamentu Europejskiego...) Innymi słowy języki mają umożliwić Polakom inwestowanie w różnych krajach Europy oraz dać szansę porozumienia się z ewentualnym pracodawcą w obcym kraju (gdy Polski pracownik zostanie oczywiście dopuszczony do danego lokalnego rynku).
Zadania ideowe
Kształcenie języków w Unii oprócz podtekstu ekonomicznego wiąże się z zadaniami związanymi ze swoiście pojętą filozofią unijną „Różnorodność Europy przejawia się w bogactwie jej języków - czytamy w dokumencie Edukacja w Europie .... - Obywatele Europy mogą czerpać korzyści z tej różnorodności jedynie wtedy, gdy potrafią porozumiewać się między sobą bez barier językowych, a tym samym poznawać różne kultury, uczyć się tolerancji i wzajemnego szacunku”. W innym miejscu czytamy zaś: „Uczenie się i mówienie innymi językami zachęca nas do stawania się bardziej otwartymi na innych, ich kulturę i poglądy” (Komunikat Komisji Dla Rady , Parlamentu Europejskiego...jw.)
Cel jest zatem jasny: nauka języków ma sprzyjać wzajemnemu przenikaniu się kultur, wdrażaniu do swoiście pojętej tolerancji i otwartości. Słowem - podporządkowana jest obowiązującej na obszarze Unii filozofii: „wolności, równości i braterstwa”, która w efekcie ma stworzyć „nowego Europejczyka” - o poglądach będących mozaiką współczesnych mutacji szeroko pojętego liberalizmu.
* * *
W ten sposób unijna idea nauki języków obcych służy nie tyle konkretnemu człowiekowi (a jeśli tak, to niejako pobocznie), ale ma za zadanie realizować strategiczne cele Unii Europejskiej. Mają one głównie kontekst ekonomiczny i światopoglądowy. Niemniej nawet takie instrumentalne podejście do omawianego zagadnienia nie zwalnia nikogo z obowiązku nauki języków. Należy jednak wcześniej wyraźnie odpowiedzieć sobie na pytanie, czemu ta nauka ma służyć: „polityce Unii” czy indywidualnemu rozwojowi?