środa, 16 grudnia 2009

Kopały wychowawczynię i ciągnęły ją za włosy

W połowie listopada została zatakowana przez swoje podopieczne wychowawczyni z Placówki Oświatowo-Wychowawczej we Franciszkowie. Sprawa jest wyjątkowo bulwersująca. Całość zdarzenia opisuje "Polska Dziennik Łódzki" (podaję za glos.pl)
"panią Monikę, młodą wychowawczynię, najpierw zaatakowała 14-letnia Beata, która we wrześniu przeszła do Franciszkowa z placówki w Żychlinie. Rzuciła się na kobietę z pięściami. Potem ją kopała. Potem na godzinę zapanował spokój, ale Beata znów za-atakowała opiekunkę. Tym razem wraz ze swoją 12-letnią siostrą Wiolettą i 14-letnią Klaudią. Złapały kobietę za włosy, ciągnęły przez korytarz, kopały i biły na oślep. Panią Monikę z opresji wyciągnęła druga wychowawczyni".
Zwracam uwagę, że w zdarzeniu była godzinna przerwa, zanim oprawczynie przystąpiły do ponownego ataku. Ciekawe, co działo się przez tę godzinę? Dlaczego nie zostali powiadomieni przełożeni? Ponadto zastanawia sama brutalność zachowania dziewczyn. To nie jest zakładanie nauczycielowi kosza na głowę czy wymachiwanie przed nim rękami. Wychowawczyni była kopana i ciągnięta za włosy po korytarzu!


Zdarzenie to uświadamia jeszcze raz, że czas najwyższy skończyć z iluzjami pedagogicznymi. Pewien typ młodzieży, zwłaszcza ocierającej się o subkulturę przestępczą, reaguje tylko na zdecydowaną postawę i co tu dużo mówić, często obawia się jedynie siły i jej użycia. Wszelkie próby terapii pedagogicznej czy oddziaływania na zasadzie dialogu i przyjacielskiej rozmowy  interpretuje jako słabość i "frajerstwo". Niezrozumienie tego faktu prowadzi do opisanych wyżej zdarzeń.