Propaganda edukacji seksualnej opiera się na głębokim zakłamaniu. Sugeruje się, jakoby wychowanie do życia płciowego opierało się na dostarczeniu młodzieży odpowiedniej porcji informacji. W rzeczywistości jednak nie polega ono na dostarczaniu informacji, lecz na kształtowaniu silnej woli, mogącej wspomagać rozum w panowaniu nad popędami.
Moda na wychowanie seksualne nasiliła się w drugiej połowie XX wieku pod wpływem rozmiękczania tradycyjnego systemu wychowania przez modernistyczne trendy (psychologia a szczególnie psychoanaliza odegrała w tym procesie znaczącą rolę), których skutkiem były różne procesy społeczne i rewolucje obyczajowe (np. rewolucja tzw. "dzieci kwiatów"). Trendy te wprost drwią z etyki katolickiej, propagując pornografię i generalnie modę na niekontrolowane uleganie ludzkiej zmysłowości. Gdy ta propaganda przynosi owoce w postaci ogólnego upadku obyczajów, sugeruje się, że samoopanowanie jest niemożliwe.
Edukatorzy znajdują w tym z kolei potwierdzenie konieczności wprowadzenia do szkół edukacji seksualnej. Epidemia AIDS zamiast być otrzeźwieniem, spowodowała niestety nasilenie propagandy „edukacyjnej” pod pretekstem ochrony młodzieży przed postępującą chorobą. Mamy tu zatem do czynienia z przykładem „błędnego koła”. Już Owidiusz zauważył: "Ognia nie gasi się ogniem". Deprawacja występująca w mediach, nie jest argumentem za deprawacją szkolną. Wyjściem z tego zaklętego kręgu sprzeczności jest powrót do klasycznych ideałów wychowawczych.
Wychowanie do czystości zamiast „uświadamiania”
W klasycznej pedagogice ideałem wychowania było dążenie do wyzwolenia człowieka z panujących nad nim popędów i kaprysów. Dokonywało się to poprzez formowanie między innymi cnót moralnych: roztropności, sprawiedliwości, męstwa i umiarkowania. Roztropność usprawniała tzw. umysł praktyczny i przewodziła cnotom; sprawiedliwość regulowała stosunki międzyludzkie, podporządkowując je prawej woli; męstwo opanowywało tzw. popęd zdobywczy; wreszcie umiarkowanie podporządkowywało wskazaniom rozumu popęd do przyjemności. I właśnie w ramach tej ostatniej cnoty wyróżniono, równolegle do wstrzemięźliwości w jedzeniu i piciu, dwie dyspozycje moralne odnoszące się do życia seksualnego: czystość i niewinność.
Pierwsza (czystość) dotyczy zachowań związanych z samym aktem seksualnym, druga (niewinność) zajmuje się życiem „okołoseksualnym” (pocałunki, dotknięcia, spojrzenia). (Por. św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, II-II, q.151.) Wykroczenia w omawianym zakresie sprowadzają się do różnych form rozwiązłości (rozpusty). Brak opanowania ma na względzie zawsze egoistyczne poszukiwanie i intensyfikowanie przyjemności.
Cnota czystości ma wielkie znaczenie dla całej kondycji duchowej człowieka. Upadki w tej sferze skutecznie niszczą siły duchowe. Dlatego wśród bezpośrednich skutków nieopanowania popędu seksualnego wymieniano: zaślepienie umysłowe, nierozsądek, pochopność, niestałość, nienawiść do Boga, przywiązanie do życia doczesnego, zniechęcenie, itp. (Sum. teol. II-II q.153, a.5)
Czy można przemawiać do popędów?
Abp Kazimierz Majdański zauważył kiedyś, iż „Tak jak nie ma katolickiej aborcji, czy katolickiej eutanazji, tak nie ma katolickiej edukacji seksualnej!”. (Cyt. za: Randy Engel, Edukacja seksualna – plaga ostateczna, Komorów 1998, przek. Aleksandra Słowik, motto.) Jest to prawda podstawowa, z której musi sobie zdać sprawę każdy wychowawca katolicki.
Samo pojęcie „edukacji seksualnej” jest, jak to już zaznaczono na wstępie, sprzeczne samo w sobie, gdyż jego propagatorzy, ulegając panseksualizmowi, zdają się dążyć do swoistego wywyższenia popędu seksualnego, umieszczając jego siedzibę w ... mózgu, zamiast na poziomie zmysłowym. W konsekwencji stosuje się nauczanie teoretyczne tam, gdzie powinno wykorzystywać się ascezę, bo tylko za jej pomocą człowiek jest w stanie uformować charakter i silną wolę, mogącą zapanować nad popędami.
Nie da się nauczyć prawidłowych zachowań w sferze płciowej, odwołując się do władz duszy, które nie są odpowiedzialne za ukształtowanie danej sprawności czy umiejętności. Do popędów nie przemawia się, lecz je opanowuje! "Nie ma bowiem powodów, aby formalnie uczyć się tego, co niesie natura". (Tamże, s. 19.)
Informacja jest pokusą
Frazesy o edukacji seksualnej nie dziwią w ustach tych, którzy świadomie chcą deprawować i osłabiać moralnie przyszłe pokolenia, ale brzmią niezrozumiale w ustach ludzi, którzy widzą potrzebę uświadamiania zapobiegawczego całej populacji młodzieży, nawet tej nie mającej zamiaru rozpoczynać wcześniej życia seksualnego. W tych przypadkach zapomina się lub nie chce się pamiętać, że wszelkie spekulacje na tematy seksualne rozbudzają ciekawość, wyobrażenia i tym samym budzą zmysłowe życie człowieka. Informacja wiąże się zawsze z pojawieniem się pokusy.
W świetle powyższego „edukacja seksualna”, choćby okrojona z wulgarnych treści, przynosi zawsze odwrotny skutek od zamierzonego. Zresztą, kiedyś mówiono o tym wprost: "Niech jak najdłużej trwa w dzieciach sen głębokiej nieświadomości o tym zmyśle; szczęśliwe dzieci jeśli tak są wychowane. - Trzeba unikać wszystkiego, co by mogło go przebudzić, ta bowiem nieświadomość nie jest grzechem, ale cnotą i szczęściem". (Ks. Adam Słotwiński, "Higiena moralna, czyli wskazówki dla matek chrześcijańskich, jak mają wychowywać dzieci", Kraków 1876, s.116.) W takim sformułowaniu kryje się głęboka mądrość, którą Owidiusz przed wiekami wyraził w słowach: "nieznane nie nęci".
* * *
Prawdziwe wychowanie seksualne nie opiera się zatem na „uświadomieniu”, ale na opanowywaniu popędu seksualnego, a to dokonuje się przez wspomnianą już ascezę, czyli ćwiczenie w powstrzymywaniu siły popędliwej. Dlatego od wieków praktykowano edukację seksualną poprzez hartowanie ciała, właściwe odżywianie, walkę z lenistwem, strzeżenie oczu i uszu przed deprawującymi obrazami oraz dbanie o głęboki, duchowy związek z Bogiem połączony z życiem sakramentalnym.
Gdy te warunki zostaną spełnione, dopiero na pewnym etapie rozwoju można wprowadzać elementy etyki małżeńskiej, dotyczące zagadnień poszanowania godności małżonka jako osoby. Umysł zatem uczestniczy w formowaniu cnoty czystości, ale jego zadanie jest inne od sugerowanego przez edukatorów. Zajmuje się on przede wszystkim porządkowaniem życia płciowego, a nie jego pobudzaniem, które ma miejsce właśnie w ramach edukacji seksualnej.