Na Uniwersytecie w Angers (Francja) przeprowadzono badania, z których jednoznacznie wynika, że co czwarty student tej uczelni nie opanował podstawowych zasad ortografii i gramatyki. W celu nadrobienia zaległości uczelnia przygotowała dla swoich studentów specjalne kursy wyrównawcze. Z wypowiedzi rzecznika uczelni wynika, że po prostu będą powtarzać ze studentami program ze szkoły podstawowej, czyli pogadanki o rzeczownikach, imiesłowach, interpunkcji itd.
Alain Bentolila, profesor i językoznawca, zwraca uwagę, że nie jest to problem tylko uczelni w Angers, ale wręcz wszystkich uniwersytetów francuskich. Kłopoty z pisaniem, jak również odpowiednim wyrażaniem się, ma zdecydowana większość studentów, którym oprócz zasad ortografii brak również odpowiedniego zasobu słownictwa. Wspomniany profesor twierdzi, że studenci nie są w stanie powtórzyć, to o czym była mowa na zajęciach w ostatnich 10 minutach.
W odpowiedzi na to zjawisko uniwersytety organizują różne kursy wyrównawczo-reedukacyjne.
I tu pojawia się pewien problem. Otóż te kursy trzeba jakoś nazwać, ale trzeba je nazwać tak, by nie urazić studentów. Zazwyczaj są to więc różnego rodzaju "kursy wsparcia" itp., w których nazewnictwie unika się sformułowań "dla mających mały zasób słownictwa" czy "dla mających problemy z pisaniem". Wszystko zgodnie z zasadami politycznej poprawności.