środa, 17 listopada 2010

Trzy warunki formowania cnoty

Cnota to dyspozycja moralna do dobrego działania. Dzisiaj o cnotach mówi się raczej z ironicznym uśmieszkiem. Ale starożytna i chrześcijańska paideia właściwie opierała się na nich.

W jaki sposób formować cnotę? Zagadnienie jest bardzo obszerne. Na tym blogu można znaleźć artykuły, które pomogają poszerzyć wiedzę na ten temat. W tym wpisie skoncentruję się tylko na trzech, moim zdaniem podstawowych warunkach formowania sprawności moralnej.

Własny przykład

Kiedyś pewien ksiądz powiedział: “ - Nie każ dzieciom się modlić, ale módl się z nimi!”. Znamy to bardzo dobrze: “słowa uczą, a przykłady pociągają”. W praktyce różnie z tym bywa. Własny wzór to podstawowy warunek skuteczności wychowawczej. Od tego musimy zacząć, na inne rzeczy przyjdzie czas. Jeśli nie będziemy sami pracować nad własną świętością, to najbardziej wymyślne, nowoczesne, a i stare, sprawdzone metody wychowawcze, na nic się zdadzą.

Nieraz słyszałem w tym momencie taki argument: “-To oczywiste, to banał, powiedz lepiej, jak to zrobić?”. Nie piszę tego, żeby powtórzyć banał, ale, żeby każdy uświadomił sobie, jak istotnym elementem wychowania dzieci jest własne samowychowanie. A jak to zrobić? Proszę bardzo. Przepis na to zawarłem w książce Sztuka samowychowania. Tutaj nie będę się powtarzał, bo nie to miejsce i czas.

Budzenie motywacji

Dziecko musi mieć wewnętrzną motywację do czynienia dobra. Trzeba je intelektualnie do tego przekonać. Jeśli nie będzie widziało sensu, na przykład w przełamywaniu lenistwa, to będzie nam gnuśniało przed telewizorem.

Argumentów należy szukać przede wszystkim w wierze. Wpajamy, że lenistwo jest grzechem, że sprzeciwia się prawom Bożym. Ale również można odwoływać się do argumentów racjonalnych: “Gdy pokonasz lenistwo, osiągniesz swój cel życiowy, spełnisz marzenia, będziesz autentycznie wolny. ”.

Zdaje sobie sprawę, że argumentacja intelektualna w okresie “buntu i naporu” nie zawsze dociera do młodzieży. W okresie dorastania (i nie tylko) istotna jest pobudka emocjonalna. Gdy młodzież zapali się do pewnych idei, pomysłów, wtedy potrafi intensywnie pracować w danym kierunku. Jeśli potrafimy - znając własne dziecko i jego potrzeby - wskazać mu perspektywy związane z regularną pracą nad sobą, to wzbudzimy w nim zapał, który sam poniesie go do celu. Jest to trudne, ale wcale nie niemożliwe.

Przymuszaj, gdy trzeba...

Przejawem intelektualnego pięknoduchostwa jest postawa, która wyraża się w przekonaniu, że dziecka nie należy do niczego przymuszać, “bo i tak zrobi co zechce”. Przymuszanie nie jest co prawda najlepszym rozwiązaniem (dwa lepsze wskazałem powyżej), niemniej nie można zapominać, że arete (cnota) kształtuje się w dwóch wymiarach: intelektualnym oraz wolicjonalno-popędliwym (może niezbyt ścisłe określenie, ale nic innego mi nie przychodzi do głowy).

Jaki z tego wniosek? Otóż, nawet jeśli intelektualnie nasze dziecko nie jest na pewnym etapie rozwoju przekonane do pewnych działań, to przymuszane do nich kształtuje w sobie owo przyzwyczajenie czy “siłę woli”.

Przykład: syn może buntować się przeciw wynoszeniu śmiecie czy trzepaniu dywanu, ale zmuszony do pracy, niejako wbrew sobie, nabywa określone umiejętności. Nie można tu jeszcze mówić o cnocie, lecz co najwyżej o mechanicznym nawyku. Jednak, gdy intelektualnie dorośnie i przestanie się buntować, łatwo – na tym wymuszonym podłożu - ukształtuje w sobie cnotę pracowitości (trzeba odkryć pedagogikę personalistyczną).

Proszę zauważyć, że nie pracując zostanie tak opanowany przez wadę lenistwa, że nawet, gdy z czasem intelektualnie dojrzeje i zrozumie, iż praca i pomoc innym ma sens, trudniej mu będzie przełamywać się z uwagi na słabość woli. Co więcej, najprawdopodobniej jego zgnuśnienie nie pozwoli mu w ogóle dojrzeć do takich poglądów! Raczej będzie szukał argumentów, które uzasadnią jego lenistwo.

Ten przykład pokazuje, jak zgubne jest posługiwanie się “postmodernistyczną” koncepcją człowieka posługiwanie się argumentacją z “wolności dziecka” .